Uwaga na produkty Monsanto – Mało kto dzisiaj nie zna lub nie słyszał o flagowym produkcie firmy Monsanto, niszczącym chwasty – Roundapie.
Jedym z jego składników jest glifosat a dane z 2014 roku mówią, że w przeliczeniu na każdy akr (niecałe pół hektara) ziemi uprawnej na całym świecie użyto go tyle, że daje prawie pół funta (funt-niecałe pół kg) w przeliczeniu na akr.
Nie jest to wcale mało, gdyż uszkodzenia systemu hormonalnego występują przy stężeniu 0,5 ppm. A uszkodzenia genów przy stężeniu 5 ppm, a rośliny opyla się stężeniem 400 ppm…
Nie ma co się łudzić, że cały ten oprysk pozostaje na polu uprawnym, gdyż sprawdzono zawartość glifosatu w mleku karmiących mam w USA i wynosił on od 76-166 mcg/L co daje od 760-1600 razy przekroczony tzw. bezpieczny europejski poziom.
Okazuje się, że praktycznie każdy mieszkaniec Europy czy Ameryki Północnej ma w sobie spore stężenie glifosatu, a jest on trochę mniejszy, gdy osoba spożywa w 100% ekologiczną żywność.
Oznacza to, że znajduje on się w glebie i w wodach i nie sposób go uniknąć oraz że czas jego rozkładu nie jest wcale tak krótki, jak twierdzi producent.
To bardzo jasno tłumaczy obecną epidemię chorób (w tym nowotworowych), gdyż niszcząc nasz system hormonalny czy DNA, nie może to pozostać bez destrukcyjnego efektu na organizm. Oczywiście Monsanto wydało wiele milionów dolarów, aby zapobiec oznaczaniu produktów żywnościowych, które zawierają GMO lub Roundup. Jest oczywiste dlaczego to robią – takie oznaczenia musiałyby się pojawić praktycznie na każdym opakowaniu żywności. To z kolei uświadomiłoby wielu ludziom, o jakim zagrożeniu tutaj piszę…i może w końcu by się obudzili…a tego na pewno rządzący ani Monsanto sobie nie życzy.
Mało tego, w celu szybszego podsuszenia zbóż – tuż przed zbiorem pryska się je Rundupem, który przyspiesza efekt podsuszania. Zaczęło się to w Szkocji, a dzisiaj jest codziennością także w Polsce.
Najczęściej opryskiwane to: soczewica, kukurydza, groch, len, rzepak, pszenżyto, proso, buraki cukrowe, ziemniaki, słoneczniki, żyto i gryka, oraz soja niemodyfikowana genetycznie.
Żywność, na którą nie był stosowany Roundup i nie zawiera GMO, ma dokładnie taki napis:
”100% certyfikowana organiczna” a w Ameryce Północnej „USDA 100 percent Organic” lub „100 percent Grass-Fet” lub „Non-GMO Verified”.
Sam napis „organiczny” czy nawet znaczek „organiczny” według mojej wiedzy nie gwarantuje, że taka żywność nie zawiera dodatków.
Dobrą wiadomością jest to, że jednak można produkować żywność 100% organiczną. W tym celu należy przede wszystkim odtruć glebę, poprzez chociażby odtworzenie w niej flory bakteryjnej. Została ona zabita dzięki nawozom i herbicydom, które to samo robią w naszym organizmie…
Należy też podać specyficzne bakterie radzące sobie z molekułami Roundupu, ale o to zapytaj jakiegoś naprawdę doświadczonego biologa. Gdyż przeciętny wykładowca na akademii rolniczej być może tylko o tym słyszał i nie ma praktycznej wiedzy.
Warto zainwestować w swoją działkę czy też pole. Mało kto dzisiaj pamięta o tym, że przywrócenie pełnej zdolności biologicznej w glebie powoduje, że nie ma tam grzybic. A wydajność z hektara jest co najmniej taka sama, jak po nawozach sztucznych.
Jeżeli właściwie przeprowadzisz cały proces rekultywacji gleby, to możesz uzyskać nawet plony o 30% wyższe niż te, które uzyskujesz po stosowaniu nawozów, o czym donosi kilku rolników!
Więc nie daj się ogłupić takim, którzy po prostu nie wiedzą i pewno nie chcą dowiedzieć się jak to uzyskać bo łatwiej jest im podsypać rosy nawozami czy herbicydami…
0 Comments